|
Tokio Hotel www.podparasolem.fora.pl -> nowe forum adminek, dla dziewczyn.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mrs.kropkaa
Młodszy członek bractwa TH :)
Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze swiata cieni..straconych snow i wyblaklych wspomnien
|
Wysłany: Czw 20:25, 04 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
i znow nei potrafei opisac slowami tego co pzreczytalam..ah...hm..no wiec..czytalam to prawei na bezdechu..prawei zakrztusilam sie Twoimi slowami..<oczywiscie mam na mysli to ze o malo ich nie polknelam..>hm.to wszystko zaczyna sie tak rozwijac..ah..i juz chce poznac Cd no i jak myslalam coraz lepiej..wciaz jets coraz lepiej..eh..no wiec ja juz nei zaklucam niemego wrazenia tylko podziwiam..pzdr;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
goo_gu
Senny koszmarek Georga ;)
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 4532
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: WrOoCeK :D
|
Wysłany: Czw 21:00, 04 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
no super super chce CD !!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
GuSiA
Kochanka Toma
Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 787
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: MaDaGaSkAr
|
Wysłany: Czw 21:09, 04 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
śliczne! tak barwne słowa czyta się z wielka przyjemnością. Czuje sie, jakbym cały czas czytała wiersz. Zachwyciłam się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mileNa
GNAJĄCA PRZEZ MONSUN!!!
Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1323
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: NiskoCity
|
Wysłany: Czw 21:20, 04 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
nom ja to samo, przy tym morzna sie tak rozmarzyc.....mhhmm cudo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
stokroteczka
Zakopana głęboko w sercu Billa ;]
Dołączył: 20 Sty 2006
Posty: 2370
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:25, 04 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Piękne opoko, sliczne odc...ja chce CD:D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
~durch_den_monsun
Fanka Tokio Hotel ;)
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Pon 23:09, 08 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
~6~ "Die Sehnsucht"
"Gdy w naszym sercu panuje nieprzyjemna, wręcz raniąca nas pustka, szukamy kogoś, kto ją zajmie. Jesli jedna istota nie wystarcza, serce wciąz jest spragnione, a wtedy my, idziemy dalej na poszukiwanie bratniej duszy."
-Myślisz, ze ktoś taki jak Ty moze być samotny? Wiecznie będziesz otoczony tłumami fanek i wieloma osobami, zupełnie niepotrzebnymi Ci do szczęscia.
-Ale ja nie chcę tego wszystkiego! Chcę miec fanów, ale takze kogoś bliskiego. Czy musze wybierać?
-Pamietaj, ze: "ogromną sztuką jest potrafić zawsze dobrze wybrać. Mieć przed oczami dwie mozliwości, ale umieć dostrzec to, co wazniejsze i lepsze. Uchronić się przed konsekwencjami, nie narazać na uczucie zalu."*
Brunet gwałtownie otworzył oczy. Wybudził się z kolejnego snu z serii "dziwne i niewytłumaczalne". Przetarł twarz ręką i spojrzał na pokój. Wygladał inaczej niz zwykle. Wiecznie skąpane w słonecznym blasku pomieszczenie, było teraz pogrązone w szarości. Czarnowłosy spojrzał na łózko brata, które było puste. Ponownie podniósł wzrok, zatrzymując go na zegarku, a potem na oknie. Gruba warstwa chmur doszczętnie zakrywała słonce, zbyt słabe, by móc przebić swoje promienie i otulić nimi okolicę. Otworzył okno, a w jego nozdrza uderzyła fala wilgotnego powietrza. Absolutna cisza. Zero wiatru, ani jakiegokolwiek śpiewu patków. Korony drzew nieruchomo tkwiły w miejscu, jakby czekając na dalsze zdarzenia. Nawet szum morza wydawał sie być odległy.
Cicho zszedł po schodach i zauwazył Toma siedzącego w pokoju.
-Nareszcie wstałeś -powiedział dredowaty spostrzegając jego obecność.
-A ty co się tak zerwałeś? -zapytał zdziwiony.
-Mamy jechać do szpiatala. Obiecalismy byc rano -spojrzał się znacząco.
-W takim razie, lecę się doprowadzić do porzadku. Daj mi pół godziny -Bill szybko wrocił na górę.
-Tak... pół godziny. W tyle wyrobi się dziewczyna, ale nie mój brat -westchnął cicho.
***
-Prosto, w lewo, a potem w prawo -powtarzali w myśli blizniacy podązając do sali, w której lezał Daniel.
Delikatnie zapukali do drzwi, po czym nacisnęli klamkę. Wchodząc zauwazyli chłopca, siedzącego na łózku w obecności jakiejś dziewczyny.
-Bill! Tom! -maluch poderwał się i rzucił w stronę blizniaków.
-Hej mały. Stęskniłeś się? -zapytał Tom czochrając jego jasne włosy.
-Widzę, ze masz towarzystwo -powiedział Bill przyglądając się brunetce siedzącej na drugim łózku.
-To jest Carmen. Bawiła się ze mną i czytała mi bajki -maluch usiadł obok nieznajomej.
Była to dziewczyna o brązowych włosach, siegających za łopatki, piwnych oczach i bystrym spojrzeniu. Wyglądała na rowieśniczkę Kaulitzów. Jej jasna cera idealnie wtapiała się w biel pościeli. Sprawiała wrazenie niskiej i szczupłej dziewczyny, dość ładnej, ale nie wyrózniającej się niczym nadzwyczajnym.
-Ja jestem Bill, a to mój brat Tom -przedstawił czarnowłosy.
-Miło mi, moje imię juz znacie. Cieszę się, ze was poznałam, Daniel opowiadał mi o was ze dwie godziny -uśmiechnęła się szeroko. -Oczywiscie same dobre rzeczy -dodała.
-Słyszelismy, ze mają tu kogoś przenieść, dobrze, ze nie siedzisz tu sam -powiedział Tom siadając na krześle obok łózka Daniela.
Z pewnością rozmowa trwałaby dalej, gdyby ktoś jej nie przerwał. Do pokoju wkroczyła znana wszystkim pielęgniarka.
-Przepraszam chłopcy, mogę was prosić na słówko? -zwrociła się do blizniaków.
-Oczywiscie, juz idziemy -trochę zdziwieni Bill i Tom wstali z miejsc i wyszli z sali, tuz za kobietą.
-Muszę z wami porozmawiać. Chodzi o stan zdrowia Daniela -powiedziała zamykając drzwi.
-Dowiemy się wreszcie co mu jest? -zwrocił się do niej Tom.
-Tak, dlatego was poprosiłam o rozmowę. Daniel ma raka zołądka. Musi być pod stałą opieką. Wystarczy, ze zje coś nieodpowiedniego, a moze zasnąć i juz się nie obudzić. Przeszedł juz jedną operację, dzięki której, choroba rozwija się duzo wolniej. Jednak mimo wszystko, Daniel potrzebuje kolejnej operacji. Niedługo w poblizu będzie znany fachowiec, doktor Leman. Jeśli wciągu trzech tygodni uda nam się zebrać odpowiednia sumę pieniędzy, jest nadzieja, ze on wyzdrowieje. Chciałabym prosić was o pomoc. Nie o pieniądze, ale o zainteresowanie się jego losem. Jesteście znani i napewno macie jakieś znajomości -kobieta mówiła ze spuszczonym wzrokiem, ktory podniosła dopiero przy ostatnim zdaniu.
-Oczywiście, ze pomozemy! To wspaniały maluch, naprawdę szkoda nam go, bo został potraktowany wyjątkowo okrutnie. Z chęcią dołozymy na operację, mozemy zorganizować jakis koncert, z ktorego dochód przeznaczymy na jego leczenie. Wymyślimy coś! -zapewnił Bill.
-Naprawdę nam pomozecie? Daniel to ulubieniec personelu. Zawsze zyczliwy i miły. Zorganizujemy zbiórkę pieniędzy. Moze to nie duzo, ale kazdy grosz się liczy. W takim razie bardzo wam dziękuję, w imieniu wszystkich -uścisnęła ich dłonie, a po jej policzku spłynęła łza wzruszenia.
-Nie ma za co dziekować. Chyba jednak najlepiej będzie nic mu narazie nie mówić. Nie wiadomo czy się uda, a szkoda, by sie potem zawiódł -Tom oparł się o ścianę korytarza.
-Racja. Ma teraz towarzystwo, pewnie poznaliście juz Carmen -kobieta spojrzała na nich znacząco.
-Tak... mieliśmy juz okazję. A ona na co choruje? -zainteresował się brunet.
-Dokładnie na to samo. I jak widać, dobrze się rozumieją, choć o tym nie wiedzą. Carmen jest tu od niedawna. Jej historia przypomina los, ktory spotkał Daniela. Rodzice zostawili ją w szpitalu, gdy dowiedzieli się o chorobie. Od tej pory jest z nami. Miała spędzić jakis czas w hospicjum, ale stwierdzilismy, ze tu będzie mieć lepsza opiekę, no i nie będzie sama -pielęgniarka nerwowo spoglądała na zegarek.
-Ona tez potrzebuje operacji? -zapytał tym razem Tom, ale nie otrzymał odpowiedzi.
-Muszę juz iść, czas podaćl eki pacjentom. Porozmawiamy jeszcze o tym, do zobaczenia -rzuciła na pozegnanie i ruszyła korytarzem w głąb oddziału.
Blizniacy w nieco innych nastrojach wrócili do pokoju. Daniel siedział obok Carmen i pokazywał jej jakieś zdjęcia.
-Mozemy się przysiąść? -zapytali wchodząc.
-Jasne, siadajcie -dziewczyna przesunęła się tak, by blizniacy zmiescili się obok niej.
-To zdjęcia moich rodziców. Mojej mamy i taty -wyjasnił Daniel podając im fotografię.
Były na niej cztery osoby. Wysoka kobieta o jasnych włosach, identycznych jak Daniela, męzczyzna o ciemnej cerze, wyglądający na okolo 30 lat, starsza kobieta, babcia chłopca oraz on sam, tyle, ze duzo młodszy. Wszyscy uśmiechnięci i szczęśliwi. Az miło popatrzeć. Rodzina w komplecie. Razem, zgodni, weseli i beztroscy. Szkoda, ze to tylko zdjęcie...
Bill bardzo uwaznie oglądał kazde z nich. Zal coraz bardziej ściskał jego serce. W głowie wciąz miał słowa pielęgniarki, a teraz jeszcze to... Podjął juz decyzję. Zrobi wszystko, by mu pomóc, wynagrodzić chwile cierpienia. Sprawić, by zapomniał co to ból i znów przypomniał sobie rodzinę. W koncu rodzina to nie tylko więzy krwi, mogą stać się nia wszyscy. Wystarczy tylko chcieć, umieć dostrzec pewne wartości i oddać się uczuciu. Nieświadomie rzucić się w wir, ktory nie ma konca. Podarować sobie i innym uśmiech. Złapać czas i nie pozwolić, by rządził naszym zyciem.
Carmen z zainteresowaniem przyglądała się blizniakom. Kojarzyła ich z telewizji, ale nie potrafiła stwierdzić do konca kim są. Nigdy nie miała czasu na zycie normalnej nastolatki. Zamiast drogich sklepów i zabiegów u kosmetyczki, był szpital i operacje. Zamiast przyjaciół i rodziny, lekarze i pielęgniarki. Zamiast szczęscia i radosci, ból i cierpienie. Zamiast miłosci i wsparcia, cisza i samotność.
Dlatego kontakt z kazdym człowiekiem był dla niej bardzo wazny. Nie zwracała uwagi na wiek, wygląd czy płeć. Szukała trochę ciepła.
Daniel nieco posmutniał. Wspomnienia zatarły obraz rzeczywiśtosci. Znów miał przed oczami wszystkie sceny rodzinne, za ktorymi tak bardzo tęsknił. Jak kazde dziecko. Mimo, iz bardzo nie chciał, samotna, srebrna łza, uwolniła się spod jego powieki. Przepłynęła po policzku zostawiając błyszczący ślad. I gdy wydawało się, ze jest panią własnego losu, ze nikt, ani nic jej nie powstrzyma, zakonczyła swoją drogę. Skapnęła na kolano chłopca wsiąkając w cienki materiał. Miała juz swoje pięć minut, ktoś ją zauwazył. Moze być z siebie dumna, gdziekolwiek teraz jest...
Carmen, bo to ona właśnie ją dojrzała, przytuliła do siebie chłopca. Dziecko niewinnie zatopiło sie w jej ramionach, szukając ciepła, ktorego juz nigdy nie dostanie od matki. Tom i Bill w ciszy i skupieniu oglądali ten widok. Jakze niezykły w swojej zwykłości. Jakze poruszający i ujmujący. Czy to jest miejsce dla gwiazd rocka? Nie, ich tam nie ma, widziano za to ludzi...
***
*Fragment opowiadania "Cierpienie zaczyna sie tam, gdzie milość".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
goo_gu
Senny koszmarek Georga ;)
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 4532
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: WrOoCeK :D
|
Wysłany: Wto 1:54, 09 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Ganielne! Tylko musze jeszcze 4 odcinek przeczytać i będzie cacy
CD CD CD!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
meggi
GNAJĄCA PRZEZ MONSUN!!!
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1805
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: frOm glOOmy Site of 3Bill
|
Wysłany: Wto 12:16, 09 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
OOO ja rowniez pragne CD!! Kurcze, tak sie wkrecilam.... a tu klapa!! :[ wrrrrrr CD CD CD!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mileNa
GNAJĄCA PRZEZ MONSUN!!!
Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1323
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: NiskoCity
|
Wysłany: Wto 21:10, 09 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
CD CD CD CD CD tyle co moge powiedziec, opko jest swieeeeeeeeeeeeetne :*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mrs.kropkaa
Młodszy członek bractwa TH :)
Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze swiata cieni..straconych snow i wyblaklych wspomnien
|
Wysłany: Wto 22:08, 09 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
no nic dodac tylko CD..!!!!!!!!!nawet niewiem jak mam to komentowac bo z kolejnym odc. mnie "zatyka" pisz dalej !!!!!..cd..cd..cd...<mała obsesja..?>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
~durch_den_monsun
Fanka Tokio Hotel ;)
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Pon 7:30, 15 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
~7~ "Die Tat"
"Gdy ma sie absolutnie wszystko pomoc nic nie kosztuje. Wystarczy tylko wyciągnąć dłon i wierzyć, ze wszystko się uda. Bez wiary nie ma nic, ludzie są niczym, a świat pogrąza się w mrocznej otchłani bez dna, wołając o pomoc do Boga..."
Kolejny raz słonce okazało się silniejsze. Jego promienie pokonały szare chmury i wręcz na siłę wdarły się do pokoju. Część została pochłonięta przez pomieszczenie, a część padła na usmiechnięte twarze czwórki obecnych tam osób. Nawet tego nie zauwazyli. Ich oczy świeciły blaskiem, przy którym słoneczne promienie wydawały się być ciemne. Blask radości, o cudownej sile, ktora potrafi przebić najciemniejszy umysł. I wzrok, jego nowe, nieznane dotąd oblicze. Głęboka barwa tęczówek wydawała się stawać jeszcze głębsza, jakby ktoś stale kopał na ich dnie. Ale po co? Co mozna tam znalezć? Wejście do serca...
Bill, po tym co usłyszał od pielęgniarki, postanowił poznać się blizej z Carmen. Jej historia wzruszyła go podobnie mocno, jak historia Daniela. Podczas gdy Tom bawił się z chłopcem, on przysiadł się do brunetki.
-Chciałabyś porozmawiac? -zapytał grzecznie nie bedąc pewnym, czy ona aby napewno chce.
-Oczywiście, a o czym? -rowniez zapytała zatrzymujac na nim swoje bystre spojrzenie.
-Wydajesz się być miłą dziewczyną. Mozemy porozmawiać o czym tylko chcesz -usmiechnął się niepewnie.
-O Danielu? Ja o wszystkim wiem... o tym lekarzu tez, pielęgniarka mi powiedziała -wyznała dziewczyna przyglądając się jak chłopiec pokazuje Tomowi swoje rysunki.
-Myślałem, ze nic nie wiesz. Ja i Tom chcemy dołozyć na operację. Jest nam zupełnie obcy, ale strasznie go polubiliśmy. Ma w sobie coś wyjątkowego. On wręcz przyciąga do siebie ludzi -mowił brunet spoglądając w stronę malca.
-Zasłuzył na to. Ma szczęscie, ze was spotkał. Swoich dwóch aniołów strózów -powiedziała uśmiechając się pod nosem.
-Aniołów? Widać, ze nas nie znasz... -chłopak pokręcił głową odwzajemniając usmiech.
-Wydaje mi się, ze widziałam was kiedyś w telewizji. To mozliwe? -zapytała przyglądając się badawczo Billowi.
-Bardzo mozliwe. Mamy zespoł, ja, Tom i jeszcze dwóch innych chłopaków. Jestesmy raczej rozpoznawalni -wytłumaczył.
-Ja niestety nigdy nie słyszałam nic o was. Jakoś nie było okazji... -spuściła głowę.
Bill poczuł małe ukłucie w sercu. Czuł, ze sprawił jej przykrość. Jakiś cichy głosik podpowiadał mu "Nie tą drogą Kaulitz, napraw to natychmiast!". A on posłusznie zaczął znów mówić.
-Nie przejmuj się, nie wiele tracisz. Tutaj prawie nikt nas nie rozpoznaje -powiedział patrząc na dziewczynę.
-Nie mów tak, napewno jesteście świetni... Chciałabym zdązyć jeszcze kiedyś pojechać na wasz koncert. Posłuchać, zobaczyć jak to jest. Nigdy nie byłam na zadnej tego typu imprezie. To musi byc coś wspaniałego -powiedziała, a oczy nagle się jej zaświeciły.
-Pojedziesz kiedys na nasz koncert, zobaczysz. Musisz w to mocno wierzyć, a uda się napewno! -Bill entuzjastycznie podszedł do sprawy.
-Wiem, ze mówisz tak, by nie sprawić mi przykrości. Ja umrę Bill. I to juz całkiem niedługo. Ale jesli chciałabym coś zrobić przed śmiercią, to zobaczyć cię na scenie. To moje małe marzenie -powiedziała uśmiechając się leciutko, jakby nie zdawała sobie sprawy, o czym mówi.
-Nie mozesz tak mówić! Musisz wierzyć, ze wszystko się uda! Przyjedzie ten lekarz i przeprowadzi dwie operacje, twoją i Daniela -brunet wiedział juz, co chce zrobić.
-Tak... tyle, ze dla Daniela znajdą się pieniądze, a dla mnie nie. Zresztą nie chcę. Pogodziłam się juz ze swoim losem. Tak będzie lepiej, on zasłuzył na zycie... -nagle Bill jej przerwał.
- A ty nie zasłuzylaś? Powiem ci, co zamierzam zrobić. Zorganizujemy tu koncert, ściagnę resztę chłopaków, a dochód przeznaczymy na wasze operacje. Jesli nie starczy - dołozymy z własnej kieszeni. Nie pozwolę na taką niesprawiedliwość -złapał dziewczynę za rękę.
-Ale ja... ale... to... nie mogę przeciez -dziewczyna jąkała się, nie wiedziała co ma zrobić.
-Nic nie mów, będzie dobrze. To juz postanowione -pokiwał głową i uśmiechnął się do niej ponownie.
-To niemozliwe Bill! Ja w to nie wierze... Czekałam na to tyle lat, a teraz ty siedzisz tu i znając mnie 6 godzin chcesz zrobić coś takiego! Ja... -uścisnęła go bardzo mocno.
-Podziekujesz jak będzie po wszystkim. Tylko nic nikomu nie mów, a szczególnie Danielowi. On nie moze o tym wiedzieć. Obiecaj -poprosił ją.
-Obiecuję... nie mogę nadal w to uwierzyć, Bill... ty musisz być aniołem... nie ma innego wyjścia... -jej oczy pełne łez szkliły się niebezpiecznie.
-Hm... rozśmieszasz mnie. Uwierz, ze my z aniołami nie mamy nic wspólnego. A teraz pozwól, ze porwę na chwilkę Toma. Muszę z nim pogadać -wstał i skierował się w stronę brata.
***
-Koncert? Hm... niezły pomysł... -przyznał Tom słysząc o planie drugiego blizniaka.
-Myslisz, ze wypali? Trzeba zadzwonić do menagera, sciagnąć chłopaków i wszystko przygotować. Mamy tylko trzy tygodnie -Bill oparł się o ścianę korytarza.
-Pomozemy im i juz... -uśmiechnął się dredowaty. -Ale ja chcę zadzwonić, wiesz, ze mam dar przekonywania -dodał.
-Niech ci będzie... -Bill odwzajemnił usmiech i patrzył jak brat oddala się, by wykonać kilka telefonów.
Czarnowłosy, stojąc sam na korytarzu, pogrązył się w rozmyślaniach. W koncu tematów mu nie brakowało. Powoli zaczął analizować swoje zycie. Wszystkie chwile radości i smutku. Wszystkie wzloty i upadki. Kazdą miłość, nienawiść... i Daniel. Z tym miał problem. Nie potrafił przyporządkować go do zadnej z kategorii. Czuł się słaby, zupełnie bezsilny. Mały chłopiec, zyjący na tym świecie dopiero kilka lat, sprawił, ze jego zycie nabrało nieco innego znaczenia. Gdzie jest Bill Kaulitz imprezowicz? Coś się z nim stało. Zamiast się dobrze bawić, chciał pomagać innym. Czyzby niektóre rzeczy straciły na wartości w jego hierarchii? Nagly spadek w doł, a dna nie widać. Ono jest zakryte cieniem tego, co było wazne kiedyś...
-Bill? -głos brata wyrwał bruneta z zamyślenia.
-Hm? Jak rozmowa? -zapytał podnosząc wzrok, utkwiony wcześniej w snieznobiałej ścianie.
-Zgodzili się! Za kilka dni będzie tu cała ekipa z menagerem oraz Gustav i Georg! -Tom prawie skakał z radosci.
***
-Musiscie juz jechać? Zostancie... -Daniel chodził krok w krok, za blizniakami.
-Musimy, jest juz pózno. Zaraz bedziesz musiał iść spać, a i tak spędzilismy tu cały dzien -Tom kucnął przy chłopcu.
-A przyjedziecie jutro? -zapytał ciagnąc go za rękaw.
-Tak, przyjedziemy. Nie martw się -uspokoił go dredowaty.
-Do zobaczenia Carmen -rzucił do brunetki, na pozegnanie, Bill.
-Do jutra... -powiedziała cicho, wciąz oszołomiona po rozmowie.
Blizniacy ostatni raz pomachali do Daniela i wyszli z sali. Ich kroki były niepewne. Ich oddechy nierówne. Ich serca inne. Nie chcieli opuszczać tego miejsca. Czuli jak ciepła, niewidzialna dłon delikatnie ciągnie ich z powrotem. Mimo to, nie zawrócili.
Słonce powoli chyliło się ku zachodowi. Zupełnie jak tego dnia, gdy znalezli Daniela na plazy. Ta sama paleta barw, rozlewająca się po niebie, imponująca roznorodnością odcieni. Ten sam wiatr szepczący słowa, w nieznanym im języku. Te same ziarenka piasku wirujące wesoło w powietrzu. I morze. Ono nigdy nie jest takie samo, zawsze inne. Raz spienione, raz spokojne. Czasem niebezpieczne, czasem kojące zmysły. Czasem pełne tonących w nim mysli, czasem puste i zapomniane. Niezdolne do wyrazenia swoich uczuć, ale skoro mozna widzieć głębie morza w czyichś oczach, mozna zobaczyć tez człowieka w oczach morza...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mileNa
GNAJĄCA PRZEZ MONSUN!!!
Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1323
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: NiskoCity
|
Wysłany: Pon 15:04, 15 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
to jest poprostu sliczne !! miałas swiwtny pomysł na napisanie tego opka, z niecierpliwoscia czekam na kolejną częsc !!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
GuSiA
Kochanka Toma
Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 787
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: MaDaGaSkAr
|
Wysłany: Pon 15:16, 15 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
gratuluję pomysłu i wielkiego talentu. To opko jest dla mnie bliższe od innych dloatego, że właśnie w ten sposób wyobrażam sobie osobowości Billa i Toma. Cudne ! Czekam na CD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fistashek
Fanka Tokio Hotel ;)
Dołączył: 19 Maj 2006
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:57, 19 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Kochana ty moja mistrzyni. Dobrze wiesz, że Cię kocham za te opko i również za "cieprienie..." Ah tylko kiedy new część. Ja tu czekam i czekam a tu taka lipa. Nie będę mówić, że mi się podoba, że działaś na mnie jak kwiat lotosu, tak bardzo uspokakająco, bo ty to wiesz, prawda kochana?
No dobra nie nudze już tutaj. Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
~durch_den_monsun
Fanka Tokio Hotel ;)
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Nie 14:13, 21 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Dedykacja dla wszystkich czytelnikow, a szczegolnie Fistashka, kocham Cie slonko :*
~7,5~ "Die Hoffnung"
"Im blizej spełnienia marzen, tym blizej gwiazd. Dotknijcie razem księzyca, spacerujcie po mlecznej drodze zycia."
"-Przepraszam, mozna?
-Tak, nie krępuj się...
-Ja tylko na chwilę, zaraz sobie pójdę..."
Wiatr i drzewa, wiecznie szepczące te same słowa. Małe listki wesoło chwiejące się przy lekkich podmuchach. Unoszą się i opadaja, w nieustającym tancu z morską bryzą. Niczym para kochanków, razem od wieków. Znają się doskonale, lecz nie nudzą się sobą. Potrafią odkryc razem cos nowego, kazdego dnia. Nie mają oczu, a widzą więcej, niz przypuszczamy. Widzą za duzo, roniąc skryte łzy, spod powiek zieleni...
Carmen wpatrzona w widok ze szpitalnego okna, rozmyslała nad kolejnymi słowami. Trzymając w reku długopis i dosc gruby zeszyt, notowała swoje spostrzezenia. Z kadego dnia i nocy. Kazdego promienia słonca i kropli deszczu. Pisała, bo tak było łatwiej wyzwolic się spod panowania ciszy, wsłuchując sie w rytmiczne uderzenia długopisu o kartkę. Natłok mysli nie dawał jej spokoju. Podniosła wzrok i utkwiła go w spiącym naprzeciwko Danielu. Czuła się okropnie widząc jego smutną twarz . Nawet pogrązona w głebokim snie, ukazywała wszystko, co jest w srodku chłopca. Juz niedługo moze się to zmienic, w koncu znalazła się dla niego nadzieja. Mimo to, nikt nic nie mówił.
Nagle słychac ciche pukanie. Wzrok Carmen przenosi się w stronę wejscia do pokoju.
Dostrzega lekko rozwiane, czarne włosy Billa. Chłopak usmiechajac się szeroko, po cichu zamyka za sobą drzwi.
-Jeszcze spi? -zapytał podchodząc do malucha.
-Tak. Nie budz go narazie, musi się wyspac -powiedziała obserwując bruneta.
Bill delikatnie przejechał dłonia po głowie spiącego Daniela. Usmiechnął się sam do siebie, po czym usiadł obok Carmen.
-To chyba najsłodszy widok na swiecie... -stwierdził.
-Tak, zupełnie jak aniołek. Miał cięzką noc -odpowiedziała smutno.
-Co się stało? -Bill zatrzymał na niej nieco zmartwione spojrzenie.
-Wymiotował po zarzyciu leków. Nie wiadomo dlaczego -dziewczyna bezradnie opusciła dłonie na łózko.
Wykonując ten gest Bill dostrzegł mały błysk w okolicy jej dekoltu. Była to niewielka podobizna Matki Boskiej, na srebrnym łancuszku. Czarnowłosy wyciagnął rękę w stronę dziewczyny i chwycił wisiorek w dłon.
-Co robisz? -zapytała zdziwiona.
-Bardzo ładny -przypatrywał się mu w skupieniu.
-Jedyna rzecz, która mam z domu. Gdy rodzice mnie zostawili miałam dla siebie tylko to -wyznała wpatrując się w zakłopotaną twarz Billa.
-Jestes wierząca? -zapytał po chwili.
-Tak, choc moi rodzice nie byli. Sama trzymałam się w swiadomosci, ze jest ktos nad nami -wyjasniła biorąc medalik z ręki bruneta.
-Bill!!! - usłyszeli głos małego chłopca.
-Hej, juz nie spisz? -zapytał Kaulitz obserwując jak malec ociera zaspane oczy.
-Jestes sam? A gdzie Tom? -Daniel podbiegł do niego.
-Przyjdzie trochę pózniej, bo... yyy... -Bill zaczął się plątac.
-Ma cos do załatwienia - dokonczyła za niego dziewczyna.
-No własnie -podziękował brunetce wzrokiem.
Potrafił kłamac, ale nie zawsze przychodziło mu to z łatwoscią. Tym bardziej, gdy chodziło o osobę, która znaczyła cos dla niego. Daniel bez wątpienia stał się taką osobą. Jego usmiech, błysk w oku i pełen zyczliwosci głos, sprawiały, ze niemozliwym było skrzywdzic go w jakikolwiek sposób. Czy to nie dziwne? Komus obcemu jest trudno, ale matka nie miała z tym trudnosci. Zostawiła dziecko, które pragnęło byc tylko kochane. Poczuc odrobine ciepła. Czuc, ze komus zalezy na jego zyciu. Znalazł to u obcych ludzi, spotkanych zupełnie przypadkiem. A mówi się, ze matka jest tylko jedna...
"-Miałes tu byc tylko chwilę!
-Przepraszam, zagapiłem się...
-Więc zostan na zawsze.
-Nie mogę, przeciez się spieszę..."
Kolejna para. Cisza i czas. Sprzymierzency, tacy sami, a jednak inni. Znienawidzeni i kochani. Wypełniający nawzajem swoją pustkę. Cisza wplatająca swoj niemy krzyk w miarowe tykanie zegara. Czas stojący w miejscu. Ukradkiem rzucane spojrzenia, gubiące się w gęstym powietrzu.
***
-Gustav, Georg? Juz jestescie? -Tom otworzył drzwi ze zdziwieniem.
-Tak nas witasz? Mamy się wrócic? -Georg klepnął go w ramię i wszedł do srodka.
-Nie! Dobrze was widziec, rozgoscie się -wciąz zaskoczony zamknął drzwi za goscmi.
-Jest Bill? -zapytał Gustav rozglądając się po pokoju.
-W szpitalu. U tego chlopca, o ktorym wam mówiłem przez telefon -wyjasnił nalewając im wody.
-O co tu własciwie chodzi? Mamy zagrac na cel dobroczynny, tak? -zapytał tym razem Georg.
-Tak. Daniel i Carmen maja raka zołądka. To ich jedyna nadzieja. Zagramy mini koncert w holu szpitala, a dochód ze sprzedanych biletów przeznaczymy na ten cel. Rozstawimy tez stoiska z naszymi płytami i koszulkami. Przede wszystkim pomozemy im, a przy okazji... zespołowi -Tom usiadł za stołem wpatrując się w szklankę z wodą.
Przezroczysta ciecz falowała pod wpływem kołysania szklanki przez chudą dłon dredowatego. Zaczął się zastanawiac nad czyms, na co nie zwrócił wczesniej uwagi. Jego mysli powoli opadały na dno. Uderzyły w szkło. Zdał sobie sprawę, ze ich pomoc moze zostac odebrana w dwuznaczny sposób. Dobry uczynek lub próba zdobycia jeszcze większej sławy. Chęc pomocy innym i zwykły egoizm. Dwie skrajne przeciwnosci, obok siebie.
-Tom? Wszystko w porządku? - z zamyslenia wyrwał go głos Gustava.
***
-... i mama nic o tym nie wiedziała. Chciałem powiedziec jej wczesniej, ale bałem się, ze się nie zgodzi. Strasznie bolało, ale jestem zadowolony. Pamiątka na całe zycie -opowiadał Bill.
Carmen uwaznie słuchała kazdego jego słowa. Rzadko miała okazje porozmawiac z kims z zewnątrz. Brunet wydawał się jej bardzo ciekawą postacią. Niewiele o nim wiedziała, ale polubiła go. Jego ciepły wzrok i szczery usmiech wzbudzały zaufanie.
"-Idę juz, do zobaczenia.
-Nie odchodz... proszę...
-Muszę, ale pamiętaj, ze wrócę.
-Będę tęsknic..."
Trzy pary się zegnają. Wiatr i drzewa, ich ostatni taniec. Cisza i czas, ostatnia rywalizacja o zapełnienie pustki. Słonce i morze, w ostatnich objęciach dnia...
***
Przepraszam, ze taka beznadzieja.
Prosze o wyrozumialosc.
Polówka parta, bo weny brak.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Unendlichkeit
Sąsiadka Kaulitzów
Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 464
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:00, 27 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Kurde ale ze mnie idiotka! Hę?
Nigdy nie chciało mi się tego czytać. Na początku w ogóle mnie to nie zainteresowało... A teraz? Ja Cie udusze jak CD nie będzie
A w ogóle...
Brunet- bo tak opisujesz Billa...
Brunet to brunet!
A czarowłosy to czarnowłosy! To są dwa różne kolory! Brunet to prawie to samo co szatyn czyli jasniejszy brąz... Ostatnio zauważyłam, że dużo osób robi taki bląd. Ja nie wiem! Wy po czym tak macie? ;p
Oólnie widzę cały czas, ten jeden błąd. Bo nie pisze się WZIĄŚĆ tylko WZIĄĆ!
I to na tyle
Pisz, pisz... bo kurde, podoba mi się strasznie!
Mission Impossible- Unenlidhckeit
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
klaudia92
Panna Desrosiers xD
Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 1265
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Płocka :)
|
Wysłany: Sob 21:37, 27 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
włąśnie mi też nigdy się nie chciało czytać, a teraz mnie wzięło.. super :*:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
~durch_den_monsun
Fanka Tokio Hotel ;)
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Wto 0:09, 30 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Unen? Ojej... zajrzalas tu... jaki wstyd
~8~ "Die Einsamkeit"
"Samotność wypala kruche wnętrze człowieka. Tłum parzy go krwistymi płomieniami. Samotni w tłumie palą się zywym ogniem, który zgasić moze tylko kropla przyjazni."
Brązowooki chłopak siedział przy stole, wpatrując się w błyszczący blat. Jego usmysł pogrązony był w rozmyslaniach, zasłonięty mgiełką nieświadomosci. Palcem zataczał kółka po obrzezu szklanki, jakby szukał jakiejś rysy lub nierówności. Z daleka dobiegały do niego śmiechy i wesołe rozmowy. Teraz miał to daleko za sobą, był ponad tym. Sam, w ciszy, niesiony przez przypływ myśli...
***
-Czyli za cztery dni? Myślisz, ze zdazymy? -Gustav chodził nerwowo po kuchni.
-A czemu nie? Przeciez to tylko mini koncert. Zagramy kilka kawałków i po sprawie -zapewniał czarnowłosy
-Dawno nie graliśmy. Przerwa robi swoje... -blondyn machał rękami w geście zrezygnowania.
-Co za problem? Zrobimy sobie próbę, nawet teraz -Bill ochoczo wstał z krzesła.
-Gdzie? W ogrodzie? -Georg zaśmiał się cicho.
-Bez przesady... W pokoju starczy miejsca, jak za starych dobrych czasów! Ja idę po Toma, a wy zacznijcie rozstawiać sprzęt - wydał polecenia i ruszył na poszukiwanie gitarzysty.
-Tom? Czemu tak tu siedzisz? -zapytał wchodząc do salonu.
-Nie wazne... O co chodzi? -podniósł wzrok.
-Od przyjazdu chłopaków jesteś jakby nieobecny. Coś się stało? -usiadł koło niego i wciąz wypytywał.
-Nic mi nie jest...
-Przeciez widzę! Nie byłeś nawet u Daniela. Zle się czujesz? -zapytał troskliwie.
-Tak. To znaczy czułem się zle, ale juz mi przeszło... -przełknął głosno slinę.
-Tom? Co jest?
-Lauren ze mną zerwała...
-Tak poprostu?
-Ma innego... ze szkolnej druzyny piłkarskiej...
-Przykro mi... Ja Cię nie zostawię, nawet dla piłkarza...
-Heh... dzięki Bill...
Coś się zmieniło. Nic zaufania, okazała się zbyt cienka. Zerwała się, niezdolna by się oprzeć, całkowicie zalezna od otoczenia. Słaba, choć niegdys mocno łącząca ludzi. Budząca miłość, gasząca smutek. Zbyt lekka wśród cięzaru swiata, wzbiła się w górę i odleciała, niesiona przez chłodny powiew wiatru, wciąz zamrozonych serc...
***
-No to co gramy? Wybierzmy coś konkretnego -Gustav, gotowy do próby, siedział za swoją perkusją.
-Proponuję zagrać Durch den Monsun, Rette Mich, Unendlichkeit i Wenn nichts mehr geht -pierwszy raz od przyjścia odezwał się Tom.
-W sumie masz rację. Nie są zbyt głośne, ja się zgadzam -Georg poparł dredowatego.
-My tez nie mamy nic przeciwko -Gustav i Bill wymienili się spojrzeniami.
Po kilku minutach w niewielkim salonie, skąpanym w promieniach popołudniowego słonca, rozbrzmiały pierwsze nuty piosenki. Dołączył do nich głos Billa, komponując się w niezwykle ciekawy sposób z rytmicznymi dzwiękami, wychodzącymi spod delikatnych szarpnięć strun gitary Toma.
Melodia niesiona przez podmuch powietrza, wydostała się przez otwarte na ościerz okno, ciasnego salonu. Przechodzący plazą ludzie, z zainteresowaniem kierowali swój wzrok w stronę niewielkiego domku. Siedzące przy brzegu morza ptaki, poderwały się do lotu, przestraszone dobiegającymi odgłosami. Kilka pojedynczych piór opadło na mokry piasek, błyszczący od promieni słonca, odbijanych w cząsteczkach wody.
***
Długowłosa dziewczyna siedziała wpatrzona w widok za oknem. Odcięta od swiata, odgrodzona od otoczenia grubym murem marzen. Ciche kroki chłopca nie zmąciły jej spokoju. Nagle poczuła jak dziecko z ufnością wtula się w jej ramię. Nie musiała pytać, domyślała się o co chodzi, więc czemu to zrobiła?
-Dlaczego jesteś smutny? - przerwała długie milczenie.
-Tom nie przyjechał. Chyba o mnie zapomniał... -jego głos załamał się przy ostatnim słowie.
-To nie tak... Napewno mu coś wypadło. Bardzo chciał, ale pewnie nie mógł -zapewniała.
-Tak jak mama... ona tez nie mogła -wyszeptał.
Carmen poczuła ukłucie w sercu. Przeciez znała to uczucie doskonale. Tę pustkę i tęsknotę, gdy otwierane wiele razy drzwi, zamykają się na zawsze, pod kluczem nieubłaganego czasu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mileNa
GNAJĄCA PRZEZ MONSUN!!!
Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1323
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: NiskoCity
|
Wysłany: Śro 9:31, 31 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
ŚWIETNE !! koncówka najlepsza, taka wzruszająca, kiedy będzie cd??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
~durch_den_monsun
Fanka Tokio Hotel ;)
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Czw 16:59, 15 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
~9~ "Der Auftritt"
"Gdy stoisz nieruchomo, wszystko zdaje się wirowac i zataczac ciasne kręgi wokół twojej osoby. Czynny, czy bierny i tak jestes tylko porcelanową lalką, która gdy się ruszy, moze liczyc jedynie na kolejną rysę."
Długi, biały korytarz. Mocno podekstytowane pielęgniarki przebierały nogami wzdłuz jego długosci.
Drzwi pokoju 112 rzadko się zamykają na dłuzszy czas. Ciepłe, słoneczne promienie na siłę wpadają do srodka, przyjemnie muskając policzki siedzących tam osób. Otwarte na oscierz okno ukazuje malowniczy obraz okolicy, napełnia pomieszczenie swiezym powietrzem i ułatwia słoncu dostep do wnętrza. Zwiewna firanka porusza się majestatycznie pod wpływem lekkich podmuchów wiatru. Sliczna pogoda, więc dlaczego tłum ludzi zgromadził się w niezbyt atrakcyjnym budynku, jakim jest szpital?
-Nie wiedziałem, ze się na tym znasz... - powiedział zdziwiony Bill.
Carmen własnie stylizowala pielęgniarki. Przed nią siedziala, dość pulchna kobieta, ktorej dziewczyna zaplatała eleganckiego koka.
-Nie znam się, ale trochę o tym czytałam. Teraz mogę się sprawdzic -mówiła pochłonięta swoja pracą.
Czarnowłosy z zainteresowaniem przyglądał się, jak delikatne dłonie dziewczyny układają długie włosy. Gdy skonczyła, zajęła się makijazem. Zdecydowanymi ruchami, stawiała kreski na powiece kobiety. Dokładnie nałozyła cien i wytuszowała rzesy. Wyglądała, jak profesjonalistka. Towarzyszyło temu niezwykle skupienie.
-Co tak patrzysz? - zapytała po chwili, widząc jego wzrok.
-Mną tez się zajmiesz? -usmiechnął się szeroko.
-Jesli chcesz, nie ma sprawy -pokiwała głową i skonczyła malowac siedzącą kobietę. -No to wezmiemy sie za ciebie... -dodała z chytrym usmieszkiem.
Ruchem ręki wskazała Billowi, aby usiadł przodem do niej, na krzesle obok. Chłopak posłusznie siadł tak, aby dziewczyna miała do niego jak najłatwiejszy dostęp.
Carmen wyglądała tego dnia inaczej niz zwykle. Ubrana, specjalnie z okazji koncertu, w długą sukienkę i buty na małym obcasie. Proste włosy opadały jej na plecy, otulając je ze wszystkich stron. Zawsze szara i skryta dziewczyna, okazała swoje piękno, choc w tym jednym dniu. Na jej twarzy nie było zmęczenia trudem choroby, była radość. Znów wlano w nią nadzieję i pozwolono zapomniec o smutku.
Bill zmruzył powieki. Czekał az poczuje zapach kosmetyków. Jednak jego nozdrza zawiodły. Gdy dziewczyna nachyliła sie nad nim, poczuł cos innego. Domknął powieki, nie chciał widziec. Wolał zobaczyc, co potrafi jego wyobraznia. Fantazje jednak nie przerosły w znacznym stopniu rzeczywistosci...
Tak pachnie łąka - uchylił powieki.
-Zamknij, bo będzie krzywo! - upomniała go usmiechając się szeroko.
-Juz, juz... przepraszam... - wyszeptał.
Tak brzmi strumien - usmiechnął się słysząc jej głos.
-Ze mnie się smiejesz? - zapytała pudrując mu lekko nosek.
-Nie z ciebie, poprostu jest mi wesoło - zapewnił nieco głosniej.
Tak dotyka powiew wiatru - poczuł miły dreszcz.
***
Centralny hall szpitala sw.Krzysztofa. Spory tłum ludzi zachęcony ulotkami i reklamami w prasie oraz regionalnej telewizji, zebrało się, aby zobaczyc charytatywny koncert Tokio Hotel.
Na scianach plakaty z kolorową twarzą Daniela. Co kilka metrów rozstawione duze, szklane skarbonki, napełniane przez dobroczynców. Przed sceną rząd zajęty przez najmłodszych pacjentów, pełnych przejęcia i radosci. Juz znikał ból, a przeciez się jeszcze nie zaczęło...
-Będziesz się ze mnie smiac, jak ci cos powiem? -zapytał Tom patrząc innym niz zwykle wzrokiem, na kolegę z zespołu.
-Hm? Co znowu wymysliłes? -Gustav nie chciał nawet zgadywac.
-Mam tremę... - usiadł na krzesle i schował twarz w dłoniach.
-Przeciez to chyba najmniej stresujący koncert w naszej karierze... bez przesady Tom... - poklepał go po ramieniu smiejąc się cicho.
Starszy Kaulitz nie potrafił stwierdzic, czym naprawdę się denerwuje. Nie ma tłumu rozwrzeszczanych fanek, nikt nad nim nie stoi i nie sledzi kazdego ruchu. Ma do zagrania tylko cztery utwory, o spokojnej melodii. Więc co nie daje mu spokoju?
Pokręcił głową na znak zrezygnowania i udał się na poszukiwania Billa. Cicho zapukał do pokoju i wszedł naciskając klamkę zdecydowanym ruchem.
-Gotowy? -zapytał patrząc na czarnowłosego przeglądającego się w lustrze.
-Tak... juz tak - zapewnił spoglądając ukradkiem na Carmen.
***
Absolutna cisza. Czterech chłopaków wychodzi na niewielką scenę. Kilkadziesiąt nieruchomo wpatrzonych w nich ludzi, siedziało sledząc kazdy ruch zespołu. Popłynęły pierwsze nuty, pierwsze szarpnięcie strun gitary. Die Unendlichkeit, przeciez nie tak daleka...
___________________________________________________________________
Nie mam weny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|