Hamlet |
Wysłany: Pon 16:36, 29 Maj 2006 Temat postu: Dobry humor |
|
Jako pierwszy post na tym forum zamieszczam moją jednoczęściówkę. Nic dodac nic ująć, życzę pomyślnego czytania
Dobry humor
Uśmiechnąłem się do swojego odbicia w lustrze a czarnowłosy chłopak w szklanej tafli odpowiedział mi tym samym.
Miałem dzisiaj dobry humor. Sam nie wiem do końca dlaczego.
Może przez jutrzejszy koncert w Koln?
Bo przecież ja tak kocham śpiewanie. Nawet gdy padam już z nóg, potrafię nucić głośno do główki prysznica. Zazwyczaj wtedy słyszę walenie w białe drzwi łazienki. Najczęściej, chodź nie zawsze, tym walącym jest Tom.
…- Nie możesz ciszej, kretynie?! Jestem w fazie drzemki!
Woda spokojnie płynęła po moim ciele, a chodź szum wody praktycznie zagłuszał słowa brata, słyszałem je bardzo wyraźnie. Zaśmiałem się spłukując włosy.
„ Komm und rette mich, ich verbrenne innerlich..lala!!”
- Bill, reklamują nową pomadkę z Avonu!
I on myśli, ze się na to nabiorę? A nawet jeśli.. i tak wolę L’Oreal.
„ Ich bin Frei m freien fall und irgendwo andres !”
Nagle w salonie coś najprawdopodobniej z trzaskiem spadło na podłogę. Mam nadzieję, że to nie był porcelanowy wazon mamy.
- Fałszujesz!! A na dodatek nie trzymasz się tekstu!!
- Trzymam się tego czego chcę! Nie zapominaj, ze to ja ustalam reguły, bo to JA napisałem te piosenki!!
Gorące krople łagodziły moją zmęczoną skórę i sprawiały, ze chciało mi się jeszcze bardziej spać. Lecz wciąż nie mogłem opanować tej wewnętrznej potrzeby chichotania i drażnienia się z Tomem. Lubię to.
- No patrz! A kto ci w tym pomagał? Dodawał otuchy?!
Musiał stać tuż pod drzwiami bo jego głos dochodził do mnie z bardzo bliska. Nie był poważny. Raczej lekki i rozbawiony.
Zakręciłem kurek z czerwoną nalepką i szybko zarzuciłem na mokre ciało puszysty, błękitny szlafrok a mokre włosy roztrzepałem wokół siebie.
Otworzyłem, ujrzawszy opartego o framugę Toma. Miał skrzyżowane ręce na biodrach i drwiący uśmiech na ustach. Wyglądał zupełnie jak leśny chochlik.
- Ty- odpowiedziałem, trzepiąc go lekko w ramię- co się stłukło?
Spojrzał na mnie i sięgnął ręką do grubej frotki wiążącej jego dredy. Po chwili rozsypały się po jego plecach a do mnie dotarł wyraźny zapach aloesu i mięty. Używał dobrego szamponu.
- szklanka z Colą – stwierdził swobodnie, ale nie przestał się szczerzyć- i coś tam jeszcze.
- coś tam?
Nagle odwrócił się i zaczął iść w stronę kuchni. Podbiegłem do niego i gwałtownie okręciłem w moją stronę. Czarne kosmyki spadły mi na oczy.
- Coś tam?!- powtórzyłem z większym naciskiem za wszelką cenę starając sobie skojarzyć ten dźwięk, który słyszałem w łazience z pasującym do niego przedmiotem..- o nie..nie mów mi tylko..
Wargi Toma rozszerzyły się jeszcze bardziej, kiedy wpatrywał się w moje iskrzące oczy. Potem zlustrował mnie dokładnie od góry do dołu i przeciągle westchnął.
- Zmarzniesz i przeziębisz się Bill. Ubierz się a potem zajmiemy się szczątkami tego co pozostało.
Odrobinę zbladłem.
- Szczątkami..czego?
Pokiwał głową i odsunął się kawałek. Musiałem dziwnie wyglądać w samym szlafroku i mokrych włosach stojąc na korytarzu. Woda spływała z końcówek robiąc już niezłą breję na wzorzystym dywanie.
- Szklanej butelki po Coli..- odparł dając mi delikatnego pstryczka w nos i pobiegł po schodach na górę.
- Ty zapchlony kłaku!!- Wrzasnąłem za nim, dziękując jednak po stokroć Bogu, ze to nie była nowa okładka z płytą Neny.
Złapałem odruchowo leżącą przy lustrze frotkę Toma, którą uprzednio zdjął i nie zważając na to jak głupio będę wyglądać, związałem sobie niedbale włosy i udałem się za nim. Mój brat tak samo lubił się drażnić ze mną jak ja z nim.
A może dlatego bo udało mi się dzisiaj znaleźć ten pasek z metalową ( ale posrebrzaną) klamrą w kształcie smoka?
Świetnie pasuje do ciemnych jeansów z Lee. Dawno temu wpadł mi niechcący za kratki kaloryfera i od tamtej pory zupełnie o nim zapomniałem. Miałem przecież wiele innych. Chodź..nie. Ten jest wyjątkowy.
- Nie byłam pewna czy Ci się spodoba...ale musiałam go wziąć. Po prostu musiałam!
- Angi, dzięki..ja.nie spodziewałem się..
- Ależ nie ma sprawy Billy, przeciez wiem jak kochasz paski.
- Tak..wiem..al..
- Przymierz go teraz! Proszę cię! Muszę zobaczyć jak powalajaco wyglądasz.
- ..ale nie mów do mnie Billy. Nieznoszę tego. Jestem Bill i koniec.
-Dobrze, Kill Bill. Przymierz!
- Smok..hmm..dlaczego akurat ten wpadł c iw oko?
- A bo ja wiem. Jest taki egzotyczny. Pasujecie do siebie.
- Ja jestem egzotyczny?!
- Nie o to mi chodziło…chociaż w pewien sposób to tak. Pociąga cię ekstrawagancja.
- To chyba nie to samo.
- Ale już niedaleka droga.
- A nie uważasz, ze trupia czaszka jest bardziej ekstrawagandzka?
- Eee..raczej nie. Jest już zdecydowanie przestarzała. Wszyscy ją teraz noszą. A ty musisz się wyróżniać.
- Muszę?
- Co ciebie dzisiaj napadło na te pytania? Oczywiście, ze nie musisz. Ale chcesz.
Przejrzałem się w lustrze. Srebrny smok mienił się w świetle żyrandola we wszystkich możliwych kolorach. Odcinał się wyraźnie na kremowym, skórzanym pasku wsuniętym dokładnie w szlówki moich spodni. Cały ten piękny kontrast psuła jedynie moja kwaśna mina.
Wysoka dziewczyna stojąca za mną uśmiechnęła się szeroko.
- No no..mam jeszcze to wyczucie. – pokiwała dumnie głową i niby od niechcenia zaczęła sprawdzać czy mocny makijaż leży tak jak powinien. Podszedłem do ściany i jedym, pewnym ruchem ręki zgasiłem światło.
Nie. To nie dlatego mam do niego sentyment.
- Ale pasek, uuhuu.- zagwizdał Tom siadając obok mnie na sofie.- ile tym razem się szarpnąłeś?100, 200?
Zgryzłem tylko dolną wargę i nic nie powiedziałem.
- 300?- nadal kontynuował- nie wiem już. Powiedz, masz ty coś jeszcze na tej karcie kredytowej?
- To nie ja go kupiłem.- rzuciłem krótko, bez żadnych dodatkowych wyjaśnień. Tom zdziwił się trochę, ale nie dał tego po sobie tak poznać.
- A kto?
- Wiadro.
- Głupi jesteś.- żachnął, wyjmując z kieszeni paczkę cytrynowych dropsów- chcesz jednego?
Spojrzałem na niego z politowaniem.
- Przerzuciłeś się z papierosków na cukierki?
- Nie. Lubię i to i to.
- Tylko, ze słodycze nie zatrują ci płuc.- skwitowałem gorzko i wyciągnąłem nogi tak, że podeszwy prawie wchodziły do kominka.- a tamto świństwo tak.
Tom jęknął z niezadowoleniem, jak zawsze gdy udzielam mu *życiowych rad*.
- Sam palisz.- burknął przyglądając się mieniącemu się tym razem w blasku ognia, smokowi.
- Ale nie tyle co ty.- nagle zauważyłem jego wzrok- ee..Tom?
- Łady ten pasek. Powiedz, kto ci go dał?
- Angi. Nie wiem ile na niego wydała, ale nie specjalnie mnie to interesuje.
- Pewnie sporo…
Przekręciłem się w drugą stronę, waląc pięścią w czerwoną poduszkę. Coś mnie gryzło.
- Myślisz, że jestem egzotyczny?
Usłyszałem śmiech Toma, a potem poczułem łagodnego kuksańca w boku.
- Jak na razie, nie widzę żeby z uszu wystawały ci kokosy- zażartował- albo cytryny.
- To dlaczego ten smok..do mnie pasuje?
- Wcale nie powiedziałem, ze ci pasuje. Po prostu mi się klamra podoba.
- Ah..
- Ok,powiedzmy, że tak.
- Dlaczego?..
Tom dotknął ręką mojego ramienia.
- Odwróć się Bill. Nie znoszę gadać do twoich pleców.
Posłusznie zmieniłem położenie, spoglądając mu markotnie w twarz. W przeciwieństwie do mnie oczy błyszczały mu figlarnie. Uśmiechnął się lekko i przesunął palcem wskazującym po metalowej powierzchni smoka.
- Bo jesteś niezwykły tak jak on. Bo uwielbiasz odrywać się do ziemi i błądzić w obłokach.- mówił z dziwnym rozmarzeniem. Spoważniał odrobinę, nie przestając wpatrywać się w srebrną klamrę.
Na chwilę zaparło mi dech w piersiach. Dokładnie to chciałem usłyszeć wtedy od Angi. Od niej byłoby…bezpieczniej.
- Różni was jedynie rozmiar móżdżku. Smok ma większy.- parsknął, nagle wyrywając się z zadumy.
Z ulgą poczochrałem jego dredy, zdając sobie sprawę, ze już polubiłem ten pasek.
- Zawsze musisz wszystko zepsuć, Tom.
Teraz ma trochę wygięte skrzydła, ale nadal wspaniale się mieni kiedy zapale lampkę na biurku.
Zorientowałem się, że maluje już od piętnastu minut lewą powiekę. Muszę to zmyć.
Ale dlaczego mam taki dobry humor?
Przecież nie pierwszy raz jestem w pięciogwiazdkowym hotelu. Zdecydowanie, nie w tym rzecz.
Przyłożyłem do oka bawełniany płatek gdy ktoś zapukał.
- Ej, jeszcze nie minęły dwie godziny! Proszę się nie dobijać.
- Bill, ale ja muszę coś..
Zmyłem szybko nadmiar tuszu i przekręciłem zamknięcie. Tom był blady i dziwnie spięty. Nie patrzył na mnie tylko gdzieś pod nogi. Zresztą nie jestem pewien, gdzie dokładnie patrzył bo miał na nosie czarne okulary.
- Wychodzisz gdzieś?- spytałem pośpiesznie, bo tylko to teraz przyszło mi do głowy.
- Zaraz..tak, wychodzę..ale muszę najpierw…
Przewróciłem oczami i sięgnąłem po czarną kredkę. Zbytnio nie krępowałem się tym, że nie miałem na sobie koszulki.
- Zgoda, ale nie zapominaj, ze jest tutaj coś takiego jak odświeżacz.
Tom zamrugał kilka razy z niedowierzaniem i z niesmakiem poprawił daszek czapki.
- Ja nie to miałem na myśli.
- A co?
- Bill, proszę odwróć się! Nienawidzę..
- ..gadać do moich pleców. Wiem
- To dlaczego nadal tak robisz?
- Jeśli przez ciebie, znowu źle się umaluję to dostaniesz spłuczką od kibla.- zerknąłem na niego kątem oka.- o co chodzi?
Mój brat głośno wypuścił powietrze i stanął prze de mną.
- Chciałem ci powiedzieć..że ..- zsunął okulary na czubek nosa- dlaczego jesteś półnagi?- zapytał niespodziewanie.
Zacisnąłem zęby powoli tracąc cały ten dobry humor.
- I to jest ta twoja nowina?
Tom oparł się bezradnie o jedną ze ścian łazienki. Wylądował akurat między dwoma jasnymi ręcznikami ze złotym napisem „ Estrel”
- Zakochałem się..- usłyszałem jego cichy głos. Teraz oprócz swojego odbicia w lustrze widziałem również jego twarz. Drżące usta, ręce..
- Mam ci pogratulować?- spytałem ironicznie, jednak z jakiegoś powodu zrobiło mi się chłodno. Czemu robi z tego taką aferę? Coś tu nie gra…
- Raczej nie masz czego.- odparł niewyraźnie, kładąc rękę na klamce.- Po prostu chciałem abyś..wiedział..jakby co…
Porzuciłem malowanie i podążyłem za nim wzrokiem.
- Tom?
Nie odpowiedział. Właściwie nie odpowiedział na moje nieme pytanie. W kim?..
- Będę o 16.00- rzucił wychodząc pośpiesznie, lecz na koniec okręcił się jeszcze- nie martw się, zdążę na próbę.
I już go nie było.
Tylko lekki zapach aloesu i mięty.
Ja natomiast stałem jak idiota i patrzyłem się tępo w białe drzwi łazienki. W prawej ręce trzymałem czarną kretkę. Trzymałem, bo w tej chwili znajdowała się w umywalce. Wypadła mi niechcący. Nie miałem już dobrego humoru. Złego właściwe tez nie. Czułem się..dziwnie.
Do tej pory nie wiem o kogo mu wtedy chodziło...
Koniec^^
( Mam miękkie poduszki, więc możecie bić ) |
|